Hej
Muszę poznać opinię kogoś bez stronniczego, więc piszę do Was. Otóż sprawa ma się tak: niedawno poznałam na imprezie u kolegi pewnego chłopaka. Zaczęło się od tańca. Ale po chwili on widocznie poczuł się bardziej ośmielony to i tańczyć zaczął bardziej zdecydowanie. Wiecie o co chodzi: był bliżej i bliżej:) Mi to jakoś nie przeszkadzało, a nawet zaczęło się podobać. Muszę tu podkreślić, że fakt, piłam tamtego wieczoru i on również, ale ludzie kochani do totalnego zgonu to nam zdecydowanie dużo brakowało. Po prostu byliśmy lekko wstawieni. Ale kontynuując, zapytał mnie czy wyjdziemy z pokoju, w którym odbywała się impreza w jakieś bardziej ustronne miejsce. Pomyślałam "czemu nie". Wiem jak to dla Was wygląda. Dla mnie na początku wyglądało tak samo. Jednak, jakież wielkie było moje zdziwienie, gdy chłopak zachował się naprawdę całkiem inaczej. Tzn. owszem, doszło między nami do wielu namiętnych pocałunków ( i to z resztą niejednokrotnie tego wieczoru), ale to naprawdę było boskie. Widać, że nie zależało mu tylko na tym, żeby "na szybko przelecieć" panienkę na imprezie. Dodam, że impreza była studencka, więc wiadomo, że na takowych różne rzeczy się dzieją
Chłopak naprawdę mi się spodobał. Wiem, że wiele z Was weźmie mnie za idiotkę." Przecież to tylko kilka chwil namiętnych pocałunków itd". Wiem. Ale on zapewniał mnie, że jestem boska, namiętna, świetnie całuję itd. Wiecie o co chodzi. Super. Ale jednak musiałam mu powiedzieć, czy zdaje sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie już się więcej nie zobaczymy. A On mi na to, że wierzy w przeznaczenie i nigdy nic nie wiadomo... (Matkoboska! facet, który wierzy w przeznaczenie? :O ) Nadszedł czas gdy musiałam imprezę ową opuścić (nie bez żalu oczywiście) bo znajomi, z którymi przyszłam już wychodzili a nie uśmiechał mi się samotny powrót do domu. Błagał mnie, żebym została, choćby na chwilę, na moment. Nie. Pocałowałam go ostatni raz i uciekłam zostawiając go z taką miną, że naprawdę... samej mi się żal chłopaka zrobiło. Teraz od tamtego wieczoru mam taki mętlik.... okropny.. no bo niby co byście czuły? Chodzi mi o to, że nie mogę przestać o nim myśleć. Dosłownie jak jakaś smarkata, co to się pierwszy raz całowała...Masakra jakaś. Najlepsze jest to, że mamy wspólnych znajomych, którzy doskonale wiedzą, że coś się między nami wtedy wydarzyło. Knują coś. Chcą nas jakoś razem "spiknąć", ale ja nie chciałabym tego zaczynać w ten sposób. No może i mam do tego konserwatywne podejście, ale uważam, że to on powinien coś zrobić w tym kierunku, żeby się ze mną skontaktować, nie uważacie? I właśnie dlatego nie chcę, żeby to się odbyło pod okiem znajomych. Przecież dzisiaj jest tyle możliwości; telefony, fejsbuki i nie wiadomo co jeszcze, a tu już kilka dni minęło i dalej cisza... nie wiem, może za dużo sobie wyobrażam? a może powinnam poczekać jeszcze trochę...tylko nie wiem czy wytrzymam, tak mnie nosi.