jolkita666 napisał(a):sweetangel napisał(a):Witam! Nie udało mi się przeczytać komentarzy a jedynie Twój pierwszy post. Byłam w takiej sytuacji, aczkolwiek wtedy byłam gówniarą i nie rozumiałam o co chodzi tak naprawdę. Po pierwsze ze strony Twojego faceta nie widziałam żadnych deklaracji, tak jak piszesz w ostatnim poście nigdy nie naciskałaś na niego. Niestety nie miałaś innego wyjścia, bo inaczej zwiałby. Potrzebny był mu ktoś kto da mu super seks, dowartościuje, że jeszcze jest atrakcyjny i... niestety to chyba wszystko. Uwierz mi, że da się skończyć taki układ, bo byłam w takiej sytuacji, też widywaliśmy się codziennie. Jednak ktoś inny pokazał mi czym jest miłość, umiał mi ją przekazać. Dzięki niemu zapomniałam o żonatym. Oczywiście nie sugeruję żebyś rzucała się natychmiast w ramiona innego, ale uwierz, że znajdziesz kogoś wartościowego. Pozdrawiam.
sweetangel - a jak sobie radziłaś w okresie pomiędzy, gdy jeszcze nie spotkałaś tego, który Cię "uratował"
...ponieważ tutaj jest największy problem, jak to znieść...zanim minie.
Cóż, przede wszystkim byłam bardzo stanowcza. Zmieniłam nr telefonu. Od razu miałam więc z głowy jego pisanie, dzwonienie itp. Dlatego coraz mniej o nim myślała, starałam się unikać go jak mogłam i pomimo, że nie był to czas na szukanie pocieszenia, bo przecież niewarto z kogoś robić przytulanki to wróciłam do swojego ex, z którym byłam wcześniej, ale zawsze wchodził z buciorami w moje życie Pan P. W sumie decyzję o zostawieniu P. podjęłam szybko. Było Boże Narodzenie, poszłam po Wigilii na spacer i widziałam przez okno jak P. świętuje, zajmuje się rodziną. Bardzo mnie to zabolało, choć wiedziałam, że to normalne. Postanowiłam więc nie siedzieć sama przez całe święta i zaprosiłam do siebie swojego ex. Od tamtej pory jesteśmy razem, to już półtora roku za chwilę będzie.
Jak pewnie zauważyłaś w innym wątku też teraz przechodzimy ciężkie chwile, ale mamy siebie. Nie martwię się, że mnie olewa, nie ma czasu, bo trzeba dziećmi się zająć, z żoną na zakupy jechać. Mam swojego A. na wyłączność i to boskie uczucie.
Nie spędzam samotnie świąt, wakacji.
Nie jestem czyjąś pocieszycielką.
Decyzja szybka, bo wcześniej próbowałam to skończyć, ale zawsze wracałam. Wtedy to był impuls, ale od tego czasu nasz romans się skończył. Uwierz mi, że dasz radę, ja miałam 17 lat jak kończyłam tą znajomość, powinnam fruwać do niego i dawać mu d.. A jednak seksu nigdy nie było i mimo, że byłam młoda i głupia to potrafiłam skończyć tą znajomość. Nie ukrywam jestem dumna z tego.
Ty też dasz radę.
Powodzenia!