Cześć dziewczyny, jestem w dołku uczuciowym i emocjonalnym, nie wiem co mogę jeszcze zrobić, czy wgl. mogę coś zrobić. Mam nieco ponad 20lat i niecałe 4 miesiące temu zakończyłam związek, który trwał ponad 2 lata. Rozstalismy się temu, że poprzez natłok obowiązków, przestaliśmy się dogadywać i stwierdziliśmy że będzie lepiej kiedy się rozejdziemy i tu się zaczyna...Ja po kilku dniach zaczęłam tęsknić, zrozumiałam że go kocham że nie chce być z nikim innym, myślałam że mi przejdzie, że kiedy nie bede go widziała, to wszystko ustąpi. Klapa. Próbowałam spotykać się z kimś innym a w głowie tylko On. Tak jak bym pierwszy raz się zakochała, jak nastolatka, zrobiła bym wszystko by z nim dalej być ale On... co innego mu w głowie, pisałam z nim nie raz, on twierdzi że przestał mnie kochać, ze tęskni rzadko, miedzy czasie mielismy kilka wspólnych nocy razem, teraz zaczął robić prawojazdy na motocykl, nauka, praca ... ostatnio kiedy pisałam z nim, napisałam mu ze idę na randkę z kolegą( poszłam do pizzeri z moją kuzynką) w tedy on jak by zazdrosci albo by mi dopiec wyslal zdjecie ze znajomą pisząc ze znalazl chętna na "plecak" i napisal ze w maju jadą razem na 3 dni na wesele. A kiedy dzisiejszego wieczoru pisałam z nim o nas, stwierdził że musimy pogadać twarzą w twarz . Nie wiem czy jest nadzieja na coś jeszcze między nami...a w co o tym myślicie? Odpuścić? Walczyć?
Spróbować w niewiadomy sposób odkochać się? Jak to wygląda z waszej perspektywy?