Jasne
Ale tak poważniej, do powstania Teorii Względności Einsteina i modelu matematycznego czasoprzestrzeni, na podstawie Newtonowskiej teorii grawitacji naukowcy dowodzili, że wszechświat jest nieskończony i być może wieczny. Dopiero po przełomie Einsteinowskim zbudowano na nowo model kosmogoniczny i stwierdzono, że wszechświat powstał około 13 miliardów lat temu z ... osobliwości początkowej - taką nazwę wymyślono na to coś, czego nie rozumiemy. Obecnie w związku z odkryciem przez astronomów i fizyków teoretycznych istnienia czarnej materii i energii w zadziwiający sposób wpływających na niepokrywanie się modelu kosmogonicznego (tego obowiązującego) z tym co obserwujemy, szykuje się kolejny wielki przełom. Nie mniejszy niż ten po "wymyśleniu" czasoprzestrzeni. Obecnie fizycy starają się uchwycić obserwacyjnie istnienie bozonu Higgsa (dość mylnie nazywanego boską cząsteczkę) po to aby potwierdzić istnienie pola Higgsa odpowiedzialnego za istnienie masy wśród cząsteczek. Zresztą, mechanika kwantowa doszła w badaniach do poziomu w którym istnienie obserwatora może wpływać na powstawanie cząstek elementarnych i coraz trudniej jej poradzić sobie z potencjalnością istnienia w mikroskali.
Reasumując, nauka doszła do momentu w którym jest wiele niewiadomych i w przyszłości może całkowicie zmienić się nasze rozumienie pojęcia materii, istnienia i rozwoju świata a nawet związku przyczynowo skutkowego. Co to ma wspólnego z duchami/duszami i wiarą w to, że człowiek to nie tylko składowa wyładowań elektrycznych i reakcji chemicznych w mózgowych synapsach ? To, że nauka upraszcza rzeczywistość. Tworzy modele wystarczająco proste, aby były zrozumiałe, ale nie potrafi połączyć ze sobą w jedną całość mikro i makro oddziaływań, a poza tym wiele obserwacji z dziedziny duchowości, a priori uznaje za nieistniejące. Tak samo jak kiedyś Einsteinowską czasoprzestrzeń uznawano za bzdurny wymysł szwajcarskiego urzędnika patentowego.
Zastanówmy się czy ufamy nauce dlatego, że znamy dokładnie każdy wzór i zawiłość fizyki i kosmogonii (oraz ich ograniczenia), czy też zwyczajnie wierzymy w to, że naukowcy którzy stworzyli techniczną cywilizację, wykorzystując swoją niepełną wiedzę na temat natury, mają wystarczającą wiedzę, aby okrzyknąć ateistyczny nihilizm jedyną odpowiedzią na pytania dotyczące tego czym jest człowiek. Moim zdaniem po prostu wszyscy zakładają, że jeśli ktoś jest naukowcem "głównego nurtu" posiada patent na wszystkie odpowiedzi. Nie mówi się o wielu innych naukowcach, takich choćby jak Alfred Russel Wallace, znakomity przyrodnik, i współtwórca Darwinizmu który jednak zdecydowanie odcinał się od "głównego nurtu" twierdząc, że teoria Darwinizmu nie uwzględnia na przykład skokowych zmian w rozwoju organizmów. Zresztą było wielu innych naukowców wytykających nauce ograniczenia, ale szybko wypadali z "głównego nurtu", szczególnie jeśli zaczynali badać zjawiska powszechnie uznawane przez naukę za nieistniejące.
O rety ! ale się rozpisałem.
Przepraszam, ale lubię ten temat.