Cześć dziewczyny,
tytuł może sugerować z jakim problemem się do Was zwracam..
Zacznijmy od początku... Poznałam się z Bartkiem 4 miesiące przez Badoo. Od razu, gdy wysłał mi serduszko poczułam lekkie motylki, wiecie o co chodzi. Wielu facetów pokazywało mi zainteresowanie, jednak on szczególnie zwrócił moją uwagę. Każda z nas ma ideał, a on właśnie jest moim... ach. Po krótkiej rozmowie dodaliśmy się do znajomych na facebook'u. Podobał mi się bajecznie, jednak z mojego doświadczenia, co prawda nie jest ono za duże ( mam 19 lat) wiedziałam, aby trzymać leciutki dystans, w końcu do końca nie wiem z kim mam do czynienia. Pisaliśmy tak jakiś czas. On kończył rok na studiach,a ja byłam po maturach. Przestał pisać, cisza jak makiem zasiał. Pomyślałam:" Ech... taki fajny facet uciekł mi sprzed nosa, no trudno, będzie kolejny." Prowadziłam życie towarzyskie jak wcześniej, moje życie diametralnie się nie zmieniło, jednak z tyłu głowy był Bartek. Próbowałam o nim zapomnieć, bo w końcu on studiuje w Białymstoku, a ja planowałam swoje studia w Krakowie. Związek na odległość i w dodatku z internetu? Matko, nigdy w życiu! Bartek się odezwał... byłam na Niego zła do szpiku kości. Jednak chciałam, aby został.. pisaliśmy, pisaliśmy. Po jakimś czasie znowu zrobił przerwę. Wkurzyłam się bajecznie, myślałam sobie, co za debil z niego, niedorozwój emocjonalny. Dostałam pracę, otaczali mnie znajomi, przyjaciele, rodzina... wszystko było super. On po jakimś czasie się odezwał, wtedy dostałam wyniki matur. Okazało się, że z przyczyn losowych i finansowych o studiach w Krakowie mogę zapomnieć. Szukałam innych kierunków w Warszawie, Poznaniu... Rozmawiałam ze znajomymi i podpowiedzieli mi, że w Białymstoku jest taki fajny kierunek i mi się spodoba. Poczytałam, złożyłam papiery. Dostałam się, co za tym idzie dalsza znajomość z Bartkiem nabrała jakiekolwiek znaczenia, on się bardzo ucieszył z tego powodu. Pisaliśmy tak od lipca aż dotąd. Zaprosił mnie na weekend, pojechałam. Bałam się cholernie. Zbliżyliśmy się do siebie, czułam się przy nim naprawdę bezpiecznie. Przytulaliśmy się, całowaliśmy i doszło do stosunku. Wiele z Was może pomyśleć :" Boże...co ta dziewczyna ma głowie, jaka ona jest łatwa...". Okej, to było szybko, ale tak czułam. On tego chciał i ja, było nam cudownie. Byliśmy sami w domu, ale zapoznał mnie ze znajomymi i rodziną. I tutaj zaczynają się schody... Jego mama w ostatni dzień robiła mu niezłe awantury, czepiała się go o wszystko. Upokarzała go na moich oczach. Usiadłam z nią w kuchni i zaczęłyśmy rozmawiać... okazało się, że Bartka tata zginął w marcu i od tego czasu Jego mama nie umie się z tym uporać. Co rusz porównuje syna do ojca, pije i się awanturuje. On chciał, żebym już wracała, zaproponował mi, że może nawet zapłacić za mój pociąg powrotny, ale nie chciałam. Jego mama pytała się, czy jeszcze przyjadę, a na koniec mnie wycałowała. Bartek odwiózł mnie na dworzec, poczekał ze mną, przed autobusem nastawił policzek, przytulił i się pożegnał.
Wróciłam do domu. Nasz kontakt wygląda nijak. Napisałam mu, że dojechałam bezpiecznie, on się zatroszczył czy coś zjadłam. To w sumie koniec. Zapytałam się go co sie dzieje, czemu sie nie odzywa i żeby był szczery. Odpowiedział mi, że źle się czuje i, że mama nie daje mu spokoju. Zrozumiałam, napisałam, że jak chce to może do mnie przyjechać na weekend, ale napisał, że odebrał drzewo i ma pracę. Fakt, Bartek ma wiele rzeczy na głowie:gospodarstwo, dom, mamę, pracę, budowę. Napisałam mu, że wiem, że nie chce ze mną rozmawiać, ale jak coś to jestem i pomogę mu jak umiem najlepiej. Odczytał, nie odpisał...
Myślicie, że faktycznie to spowodowane jest Jego sytuacją? Czy może, chciał mnie tylko wykorzystać?